Złodziejewo – takie magiczne miejsce jak Hogwart ze swoją Szkoła Magii i Czarodziejstwa. Tyle, że to Szkoła Łapaczy Światła. Tak jak na peronie na dworcu King’s Cross w Londynie wsiada się w pociąg zmierzający do celu, tak gdzieś pomiędzy Szubinem, a Kcynią wkracza się w tajemny świat podążając do Pałacu Jasminum, w którym króluje Marcelina Oczkowska – tutejsza Dumbledorowa.
Trudno mówić o klanach, klasach jednak to prawda, że przez chwilę przenosimy swoje życie do innego wymiaru. Nauka zaklęć przydatnych w dalszej praktyce przychodzi niejako automatycznie. Mugole nie rozumieją wiele, ale wtajemniczeni widzą więcej, potrafią w odpowiednim momencie zamrozić chwilę i ją pokazać innym. Absolwenci Szkoły (Warsztatów w Złodziejewie) odnoszą w samodzielnej karierze sukcesy, a ich prace są rozpoznawalne wśród zalewu zdjęć jakie codziennie pojawiają się na przeróżnych portalach i w galeriach fotograficznych. Miałem ten zaszczyt i trzykrotnie znalazłem swój czas, zbyt krótki za każdym razem, ale jakże owocny by tam pobyć i żyć inaczej.
Od mojej październikowej wizyty, moje prace zmieniły się radykalnie. Zauważam ogromny progres. Ale to nie tylko ja, moi znajomi, którzy znają moje zdjęcia przed i po, zauważają różnicę. To sukces mój osobisty, ale przede wszystkim mentorki i przewodniczki – Marcysi. Kilka moich prac znalazło się w znamienitej galerii, którą można oglądać na stronie Złodziejewa, co jest za każdym razem zaszczytem.
Napisałem po pierwszym pobycie kilka zdań, pozwolę je sobie tutaj zacytować:
„Myślę o tym jak znalazłem się u Złodziejki, Pani na Jasminowym Pałacu, Duszy artystycznej.
Pomysł na warsztaty jest genialny. To miejsce działa na mnie swoją magią. Są ludzie, których traktuję jako autorytety w tym co mnie pasjonuje. Zdobywam od nich ich cząstkę. Kradnę.
Przyjechałem TU licząc na COŚ. Złodziejewo to moja TERAPIA, szczególnie w tym październikowym tygodniu, który budzi wiele wspomnień… Pomysł na mnie na najbliższy czas. Myślę, na lata. To jest tak jakbym trafić do jakiejś Świątyni Wyznawców Światła. Nowi Iluminaci.
Nikt nie mówi o technice, choć ona przewija się po drodze, ale mówi o swojej FILOZOFII. A ja znajduję się gdzieś pomiędzy. Wezmę COŚ od każdego i przemienię w COŚ mojego. Złodziejka, Artur, KEIT, Fetish, Arcadius, Gregor. I też Procyon, którego zdjęcia z astrofotografii przenoszą nas gdzieś poza wymiar naszego świata, bliżej Boga. Bliżej Stworzenia. Miałem w ręku materię sprzed 4,5 miliarda lat, która przyleciała przez PRZYPADEK na Ziemię z KOSMOSU. Dualizm korpuskularno-falowy światła. Ciepło ogniska, które płonęło konsekwentnie każdego dnia, bo żar wielki tlił się w duszach poszukujących. A nasza ekipa DZIEWIĘCIORGA WSPANIAŁYCH pewnie na wieki zapisze się wyjątkowym zgraniem i wykorzystaniem czasu do maksimum, także na… pizzę…
I spotykam wspaniałych ludzi, życzliwych dla mnie w tym co robię. Także modelki, osobowości, które wyrażają się na fotografii poprzez mowę ciała, grę teatralną, ale też przedstawienie dotyku światła. A poza planem bardzo miłe osoby, z którymi można po prostu rozmawiać. Albo tylko szybko zjeść wspólnie obiad i wymienić się uśmiechami. Chcę TU wracać, bo się TU dobrze czuję!”
I wracałem tam już dwa razy. Znalazłem tu przyjaciół, utrzymujemy kontakty, spotykamy się. Kolejne spotkanie w ostatnim składzie jest planowane w październiku, w którym rok temu wszystko się rozpoczęło. Wszystko…